wtorek, 28 lipca 2009
Lapida 25
Obserwując bacznie to co się rozgrywa na arenie międzynarodowej, można odnieść wrażenie, iż więzi jako takiej przyjaźni i zgody między państwami opierają się prawie wyłącznie na płaszczyźnie dyplomatycznej. Traktowanej raczej jako "mus konieczny", niż rodzaj bezinteresownej współpracy. Poza tym, jak to bywało od zarania dziejów, siedzi w nas ( jako poszczególnych nacjach) ten sam "diabełek", żądny podbojów i władzy. Naszpikowany wewnętrznymi uprzedzeniami, skrytą nienawiścią, niechęcią oraz różnej maści konwenansami. Wystarczy tylko małe niepasujące do reszty "ale", by od razu pokazał rogi i prawdziwe oblicze.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
sztuka udawania na wielkiej arenie...
OdpowiedzUsuńPrawda?
OdpowiedzUsuńA wszystko to pomimo tworzących się niby-unii i nowych tworów.
Wydawałoby się, że dążymy do wspólnych celów...
Pozornie
Nie oglądam, nie chcę się niepotrzebnie denerwować...
OdpowiedzUsuńJak to Sted mawiał "...wszystko to zabawa, wszystko to jest jedna gra. Przy otwartych i zamkniętych drzwiach, to jest gra...".
OdpowiedzUsuń