Jakże piękną z zarazem brutalnie absurdalną rzeczą jest fakt, iż zaraz po narodzinach następuje powolny proces umierania. Nie potrafimy jeszcze chodzić, mówić, jeść samodzielnie. Ba, nie mamy jeszcze zębów i robimy pod siebie. A już zegar odlicza nam czas do końca egzystencji. I nie podlega żadnej wątpliwości, że ów niewzruszony na wszelkie procesy życiowe CZAS - niszczy wszystko.
czwartek, 16 września 2021
poniedziałek, 13 września 2021
Ciąg dalszy...
Jesień nadchodzi dużymi krokami. Coraz więcej żółtych liści zalega na miejskich i polnych drogach. A ja czuję się chwilowo jak emeryt. Nie chodzę do pracy, bo nie mogę a mimo to mam płacone. Niestety obawiam się, że Stan Wyjątkowy przeciągną na kolejny miesiąc a nawet dwa. Mam wrażenie, że nie chodzi już o manewry ZAPAD oraz tych, tak bardzo "niebezpiecznych" uchodźców. Ale bardziej o polityczne rozgrywki naszego pseudo - demokratycznego rządu i mentalnie zbliżonych do naszych polityków, rozgrywek Łukaszenki.
No cóż, chuj im wszystkim w dupę, jak to mawiają dresowi intelektualiści spod sklepu w Hajnówce lub Lublinie.
Ja jak na razie, chodzę sobie po lesie i polach. Przycinam podwórkowe chwasty, ścieram kurze, odkurzam, czytam i gotuję. Maltretuję swoją psychę, oddając się lekkiej nutce dekadencji. Obserwując, gdzie to wszystko zmierza - wyczekuję nieznanego...
PS: I piosenka, którą dedykuję dla wszystkich polityków lewicy i prawicy (pomijając w tym całym stolcu Barbarę Nowacką, którą szanuję i jest mi smutno, że jak Don Kichot walczy wśród twardogłowych wiatraków).