Jesień nadchodzi dużymi krokami. Coraz więcej żółtych liści zalega na miejskich i polnych drogach. A ja czuję się chwilowo jak emeryt. Nie chodzę do pracy, bo nie mogę a mimo to mam płacone. Niestety obawiam się, że Stan Wyjątkowy przeciągną na kolejny miesiąc a nawet dwa. Mam wrażenie, że nie chodzi już o manewry ZAPAD oraz tych, tak bardzo "niebezpiecznych" uchodźców. Ale bardziej o polityczne rozgrywki naszego pseudo - demokratycznego rządu i mentalnie zbliżonych do naszych polityków, rozgrywek Łukaszenki.
No cóż, chuj im wszystkim w dupę, jak to mawiają dresowi intelektualiści spod sklepu w Hajnówce lub Lublinie.
Ja jak na razie, chodzę sobie po lesie i polach. Przycinam podwórkowe chwasty, ścieram kurze, odkurzam, czytam i gotuję. Maltretuję swoją psychę, oddając się lekkiej nutce dekadencji. Obserwując, gdzie to wszystko zmierza - wyczekuję nieznanego...
PS: I piosenka, którą dedykuję dla wszystkich polityków lewicy i prawicy (pomijając w tym całym stolcu Barbarę Nowacką, którą szanuję i jest mi smutno, że jak Don Kichot walczy wśród twardogłowych wiatraków).
Jak Filifionka przewidujesz katastrofę?
OdpowiedzUsuńMoże nie tak jak Ona, ale "burzowo" to widzę...
Usuń