Open Folk - Dark Tower
poniedziałek, 4 lipca 2011
Koncert
Wraz z nadchodzącym zmierzchem dopalają się z wolna resztki świec na stole. Zza okna dolatuje cykanie świerszczy i rechot żab. Darmowy koncert na księżycową nutę. Zalotne mruganie gwiazd między firanami falującymi pod wpływem lekkiego ciepłego wiatru spokojnie wypełnia oczy zapatrzone gdzieś w siną dal. Stukot wahadła przy starym zegarze zlewa się w jeden rytm z biciem serca. Tik tak. Tik tak. Taka błogość, spokój, ukojenie wyciszonych zmysłów. Resztki przytłumionego światła świec gasną pod silniejszym podmuchem wiatru. Z ogarka jeszcze żarem pulsującym unosi się tańcząca zygzakiem smuga dymu. Rozpływając się pod stropem sufitu znika w ten sam sposób co ja przy zamkniętych oczach wsłuchany w darmowy koncert na księżycową nutę... .
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Lubię taki stan wpół-zawieszenia i swobodny nurt myśli. A za moim oknem także koncert gratis, z naciskiem na świerszcze; żabi rechot nieco w tle. Jeszcze niedawno słowik mi śpiewał, teraz umilkł. Muszę brata zapytać o obyczaje słowicze :) Dlaczego przestał i kiedy wróci.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
cudownie (!)
OdpowiedzUsuńu mnie tylko psy szczekają
gdzie jesteś?
Rusty: Niestety jestem w pieprzonym Londynie, gdzie zamiast świerszczy i żab rozchodzi się dudnienie ulicy głównej za oknem. Ale oczami wyobraźni i umysłem jestem tam, gdzie będę już za niecałe dwa lata. Stąd ten nostalgiczny wpis. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDora - na razie tylko to mi pozostaje. Ten swobodny nurt myśli. Dziękuję :)
Trochę mi głupio, że ja mam to, o czym Ty marzysz. Może nie tyle głupio, co ... smutno.
OdpowiedzUsuńTrzymaj sie dzielnie.
Ależ zasysa. Brawo! A dodając na sam koniec zaskakujące haiku - stworzyłbyś mocny haibun.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie,
Karol
Bardzo lubię muzykę celtycką. Ma w sobie spokój i naturalny rytm. Sięgam po nią zawsze, ilekroć potrzebuję wyciszenia i muszę popracować albo wręcz przeciwnie; zrelaksować się. Znasz Kim Robertson? To moja ulubienica :)
OdpowiedzUsuńnie obrażaj Londynu, poskarżę Tamizie!
OdpowiedzUsuń;)
Chyba zazdroszczę... nawet jeżeli to tylko liryczna tkanka z przeszłości
OdpowiedzUsuńDziękuję Karolu.
OdpowiedzUsuńPrzestań Dora - nie czas na smutek i głupiochę . W zasadzie to już to mamy. I tylko 100 metrów do puszczy białowieskiej. Jeszcze nie jest tylko do końca wykończony. Ale to już ostatki. Tzn: Nasz dom!!! :)
Sprawdzę sobie tę artystkę. A tobie Evo polecam właśnie tę płytę: Open Folk - Bretonstone. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńNasikać do Tamizy ;)
OdpowiedzUsuńMargo - To jak najbardziej realna przyszłość !!!!!!!
Dziękuję moi mili za poczytalność:)
co ja bym dała za taki letnie darmowy koncert świerszczy...
OdpowiedzUsuńPuszcza białowieska? ha!! teraz mi się zatrzęsła broda ze śmiechu :) Wiesz, że żubry strasznie śmierdzą i włażą na podwórka?? :) To się tym bardziej dzielnie trzymaj.
OdpowiedzUsuńDora, wolę wdychać odór żubra niż gnić w o wiele intensywniejszym odorze mega-aglomeracyjnym ;)
OdpowiedzUsuńKtoś Ci każe?
OdpowiedzUsuńNa razie tak, później zobaczymy jak to wszystko się potoczy.
OdpowiedzUsuńKoncepcja kilku własnych ścian w cichym "nowhere" działa na mnie nad wyraz kojąco. I nawet niech ten żubr rozkopie kopytem czasem ogródek ...
OdpowiedzUsuńA to zmienia postać rzeczy :)
OdpowiedzUsuńW rzeczy samej :)
OdpowiedzUsuńpieknie to napisales, slyszalam zegar... ;-)
OdpowiedzUsuń:):):)
OdpowiedzUsuń