niedziela, 17 lipca 2011

Drobiazg

Mały zielony liść. Skradziony bez zgody jednemu z lubelskich kasztanowców. Wczesnym popołudniem z miejsca, w którym trwałem w chwilowym zapomnieniu. Niecny występek zapewniający powrót do doznanych momentów w ogniu serca podtrzymującego wspomnienia... .

8 komentarzy:

  1. zawsze kradnę liście napotkanym na drodze drzewom..

    OdpowiedzUsuń
  2. ładna pamiątka:)lubię takie

    OdpowiedzUsuń
  3. Od dawna, od dziesiątek lat każdej jesieni kultywuję swój zwyczaj "wymiany kasztanów". Idę do parku, albo na kasztanową aleję (w każdym mieście jest taka) i wyrzucam zeszłorocznego kasztana z kieszeni, by zastąpić go nowym, lśniącym. Tak dzień po dniu, w różnych kurtkach, czy marynarkach. Czasm kasztany, czasem żołędzie
    Nie wieżę w moc talizmanów, nie jestem przesądny. Czynie tak, by w trudnych dla mnie chwilach mieć na czym oprzeć ręce, by nie zdrapywać rękami w takich chwilach pustki z powietrza.

    OdpowiedzUsuń
  4. Poświatowska z liściem na głowie...
    .
    .
    .
    .
    ...zamyśliłam się

    OdpowiedzUsuń
  5. Diablolica - szacunek za drobiazgowość! :)

    Dziękuję Wam!

    OdpowiedzUsuń
  6. To ja chcę podziękować, Kopaczu:))
    …musiałam zajrzeć pod ten liść, intuicja; znalazłam słowa wywołujące wspomnienia z Lublina właśnie

    Byłabym uściskała, ale... ech, jeszcze by mnie posądzono o molestowanie małoletnich:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Też mam książki pełne podobnych zakładek:) Tylko bardziej jesiennych. Swoją drogą, ciekawe jak na tym zielonym drobiazgu rozłozyłyby się żółcie i brązy, gdybyś po niego sięgnął dopiero za kilka miesięcy;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nic straconego Słowowrażliwcu.

    OdpowiedzUsuń