5.30 rano. Przy wtórze jeszcze słabej pary ulatującej z ust za każdym oddechem, rzucam się w wir wolno zaludniającego się miasta. Głosy stają się coraz gęstsze i wyraźniejsze. Cienie nabierają kształtu i ostrości. Gwar samochodów przyspiesza i pomnaża się z minuty na minutę. Nim zdążysz oprzytomnieć z dławiącego cię półsnu, cichy i wyludniony labirynt staje się w jednej chwili ruchomą, pulsującą masą blachy, gumy, plastiku, materiału i żywej tkanki. Nastał kolejny dzień.
piata trzydzieści...najlepszy sen...
OdpowiedzUsuńja jadąc o6.30 autobusem lubię obserwować zaspane miasto i ludzi:)
OdpowiedzUsuńkawy KAWY!!!!:)
OdpowiedzUsuńBardzo wcześnie wstajesz:)
OdpowiedzUsuńJest to dla mnie nieco upierdliwa pora na pobudkę. Zwłaszcza, że od przebudzenia do pierwszej kawy mija jakieś półtorej godziny. Na ogół zaparzam w pracy.
OdpowiedzUsuńjesteś lepszy ode mnie :)
OdpowiedzUsuńLubię takie wczesne pory na ulicy, lubię czuć, jak miasto budzi się wraz ze mną, jak zaczyna pulsować życiem w moich żyłach, a ja staję się częścią krwiobiegu miasta.
OdpowiedzUsuń