czwartek, 4 lutego 2010

Na nowo... po raz kolejny

Człowiek za oknem
uchwycony dolnej części parapetu
zwisa nad otchłanią
nad samym sobą
Z tej perspektywy
świat widziany jest w innym ujęciu
Nie potrzeba obliczeń
by poczuć grunt pod ciężarem ciała
Wokół jeszcze czuć przegniły aromat
dawnych znajomości
skostniałych relacji
wymuszanych wdzięków
Człowiek za oknem
uchwycony klamki
przekręca ją w prawo
zamykając kolejny rozdział
Niosąc pod pachą parapet
przechodzi do drugiego pomieszczenia

5 komentarzy:

  1. znam ten parapet, siedziałem kiedyś na taki przez trzy godziny z okładem, na 9 piętrze, piłem z butelki tanie wino i nagle zobaczyłem gwiazdy, dostrzegłem je i wróciłem do pokoju, do życia... To było w czerwcu 2008 roku...

    OdpowiedzUsuń
  2. wędrówka po metafizycznych pokojach percepcji :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ....czytam....słowa piękne....
    ..absurd odwrotności zdarzeń??.....przeważnie jak czytam - WIDZĘ obrazki...:)...teraz tez zobaczyłam....widz na ulicy a BOHATER przez okno wygląda.......choć z pozoru powinno byc na odwrót.....chyba......

    OdpowiedzUsuń
  4. parapet wyzwala we mnie oczekiwanie... coś tam podkręciłeś i teraz nie będę mogła zasnąć... :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Holden: Ale takie chwile, pomijając wewnętrzny dramatyzm, mają w sobie coś co sprawia, iż na stałe pozostają w pamięci. Ja swoje uwielbiam do tej pory.

    Zekas: Czasami przeradza się to w chaotyczny labirynt wszelakich doznań.

    OdpowiedzUsuń