Kultura masowa mająca tyle wspólnego z tradycyjną kulturą i rozwojem dziedzin artystyczno-intelektualnych, co wybieranie martwych much z zeschniętego końskiego gówna, rozmazanego gdzieś na poboczu polnej drogi - ma się nad wyraz dobrze i bez pardonu zasypuje nas nieskończonym mrowiem szajsu i tandetnej pokazówy. Jałowe przesłanie przynosi nie lada olbrzymie dochody finansowe (nielicznym) i skierowane jest w dużej mierze do gawiedzi nie lubiącej zbytnio przeciążać swoich szarych komórek (zdecydowana większość, zapewniająca wysoki standard życia tym nielicznym). Co gorsza; odnosi lepszy rezultat, niż twórczość Dostojewskiego czy rozważania Immanuela Kanta razem wzięte, włączając w to wszystkich Wielkich oraz zwolenników i wielbicieli ich życiowej spuścizny.
No i niezaprzeczalną prawdą jest fakt, iż wszyscy w mniejszym lub większym stopniu bierzemy udział w obsmarowywaniu swojego "Ja" tą populistyczną breją.
PS: Jest to moja lapidarna refleksja zrodzona w mojej głowie po przesłuchaniu wideoklipu z bloga Marcinsena - "We Want Your Soul".
populistyczna breja włazi oknami TAKŻE (a może przede wszystkim) internetu...
OdpowiedzUsuńwłazi i wygodnie rozsiada się w naszych głowach, fotelach...
Co gorsza, jest w stanie zawładnąć nad naszym życiem. Tak całkiem niespodziewanie.
OdpowiedzUsuńMnie najbardziej frapuje jednak wizja wybierania martwych much z końskiego gówna. Trudno mi wyobrazić sobie, by ktoś podjął się tego - niezbyt przecież przyjemnego zajęcia - bez jakiejś myśli przewodniej, motywacji skłaniającej go do heroicznej postawy męczennika za wyższe idee. Nawet szaleńcy nie robią takich rzeczy bez świętego przekonania, że przyniesie im to jakieś, w ich mniemaniu wymierne, korzyści.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że w dzisiejszych czasach tak mało mamy koni.
Koni może tak, ale skąd ta ilość łajna?
OdpowiedzUsuń