Na ulicy Aniołów zostałem obdarty
z niegdyś przydzielonych mi skrzydeł.
W zamian kopnięty w biodro przez niebiosa,
wylądowałem na rozstaju zakurzonej drogi.
Przytrzymując rękoma pozdzierane kolana,
zaciągnąłem się w pośpiechu widmem nadziei.
Nieznośna myśl o "ironii losu" jakże znana od lat
przywróciła drwiący uśmiech na obitej twarzy.
Dalej pójdę piechotą...
.....kopniak od losu - chuligana...??.......
OdpowiedzUsuńPiechotą też dojdziesz do celu. A że trochę później? Co to dla anioła ...
OdpowiedzUsuńNiezłe określenie losu Majka. Zgadza się od losu chuligana. Nie od chuligana ;)
OdpowiedzUsuńLatarniku stokrotne dzięki za naprawdę ciepły i motywacyjny komentarz!!!
Pozdrawiam wszystkich :)
kopnięty w biodro przez niebiosa,
OdpowiedzUsuńwylądowałem na rozstaju zakurzonej drogi
jest zachwycony tymi słowami - boli biodro, ale zdrowieje dusza.
Pozdrawiam Kopacza:)))
Piechotą bywa przyjemniej.... :)
OdpowiedzUsuńHoldenie niema nic wartościowszego niż zdrowa Dusza :)
OdpowiedzUsuńAniołem być...
OdpowiedzUsuń... choćby nawet nisko latającym ;)
OdpowiedzUsuń