Gdzieś w nieskończonym suple milionów różnie przeplatających się myśli, szukam po omacku ręki Najwyższego. W perfidnym podstępie, przy zagryzionej wardze obmyślam plan uchwycenia jej niepostrzeżenie przed warczącym tłumem i własnym sumieniem, choćby za nadgarstek, lekkie otarcie się własną śmiertelnością w zupełności wystarcza, by na nowo odzyskać pewność siebie. Pragnę jedynie przetrzeć Nią twarz wątpliwości, tak aby dzwony wspomnień wspomagane zbytnią wrażliwością mogły w końcu zamilknąć na stosie doznanej przeszłości.
Chwilowo zrodził się nowy czas. Wciąż podsycany pragnieniem zmrużenia oczu do dalszego snu zaraz po ich przebudzeniu. Taka próba manipulacji uśpienia na dłużej wiecznie czujnej świadomości. Z tą jednak różnicą, że poranna kawa zagryzana w pośpiechu bułką, uzyskuje zupełnie inny wymiar smaku. Bardziej rześki, głęboki, wypełniony wewnętrzną mocą i aromatem. Również monotonia zaistniałego stanu rzeczy pozwala czerpać na powrót jako taką "radość" i "zadowolenie".
Pytanie tylko - na jak długo?
Do następnego potknięcia, Kopaczu :)
OdpowiedzUsuńOby trafiło się jak najpóźniej...
Uściski
Nosi Cię... wpływ wiosny? Chęć zmian o tej porze roku, to jakaś powinność :)
OdpowiedzUsuńRaczej jakaś przekraczająca moje możliwości "mobilizacja".
OdpowiedzUsuń