Żonglowanie chwiejnością nastrojów, droczenie się z własnymi słabościami. Staranne spijanie poetyckich wywarów z idealnie zaokrąglonej szyjki butelki w dźwięku muzycznych tonów i zagubionych nut, błąkających się między wszelkimi dostępnymi prześwitami wyalienowanego ciała i szybującej ponad codzienną niedoskonałością duszy - to jest dopiero dyskurs równoważący siły między sobą z "przed a po".
Oddałem się dzisiaj całkowicie pod władanie własnych słabości, obaw i wiecznej udręki przyszłego losu. Niepewnością i kruchością istnienia, mrowiem nieosiągalnych obrazów maltretowałem własne ciało. Traktując je niczym wyobcowany fetysz, rzucałem na pastwę własnych wizji i obaw. Z niepewności i z braku stabilności myśli czerpałem wyuzdaną radość dla samoumartwienia się. Nie oczekując przyszłych rezultatów, spijam chwile zapomnienia z możliwości doznawania niepoprawnego katharsis... .
PS: Kanał IRC - żyje i ma się dobrze w swoich dekadencko-motywacyjnych dialogach. Ciągle czekamy i zapraszamy do niczym nie zobowiązującej dyskusji na wszelkie dostępne tematy, co ciało i ducha z szarej codzienności nutką immanentnej słodyczy zrosić pragną... :)
Nawet literki nie zmieniłbym w tym, co właśnie napisałeś...
OdpowiedzUsuńPerfekcyjne!
Uhmmmm, ten rum musi być naprawdę niezły :)
OdpowiedzUsuńMuszę go wypróbować - może też zakwitnę po nim takim tekstem ;)
Pozdrowienia :)
To był dobry czas ;)
OdpowiedzUsuńnie mogę sobie z tym poradzić, moj komp zadaje dziwne pytania... a ja jednak ciemna jestem...
OdpowiedzUsuńPamiętaj Margo, że Twój procesor jest o wiele bardziej sprytniejszy i rozwinięty, niż ten na płycie głównej twojego kompa. Dasz radę :)
OdpowiedzUsuńale to już jak się uporam z Mozartem, odbiera mi ochotę od wszystkiego, kilkanaście godzin prób... zdycham
OdpowiedzUsuń