Cała moja
teraźniejszość, entuzjazm, zapał do podejmowania się nowych wyzwań. Ogólnie przyjęty optymizm ledwo trzymający się na posklejanych nogach. Tak zwana motywacja, pozwalająca przechodzić przez koleiny życiowego losu bez większych zadrapań. Pozytywny punkt widzenia stwarzający miraż powodzenia i wiary w dobro sprawy. Mój wewnętrzny nastrój głowy z całym jego dobytkiem, mieści się dzisiaj (aż do odwołania) w tych
trzech minutach
trzynastu sekundach, jakże wzniosłej i pokrzepiającej pieśni.
Wzniosła - owszem. Ale czy pokrzepiająca? Raczej budząca szaleństwo, prowadząca na skraj przepaści, dotykająca zimnym przerażeniem...
OdpowiedzUsuńTylko strzelić sobie w łeb :(
Piękny komentarz Evo. Tego teraz potrzebuję i Ty mi to jak na dłoni serwujesz. Muszę jednak zaznaczyć, że w łeb strzelać nie będę, bo to nie filozoficzne, no i żona doła by złapała. A jeden dół w rodzinie w zupełności wystarcza ;)
OdpowiedzUsuńProszę bardzo, Mój Drogi :)
OdpowiedzUsuńZawsze chciałam pracować w ekskluzywnym klubie jako barmanka i serwować dobre trunki z dodatkiem dobrego słowa (w towarzystwie dobrej, jazzowej muzyki). Dzięki Tobie moje marzenia spełniają się ;)
Dziękuję :)
:) poproszę o szkocką z lodem i całonocną rozmowę!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPiszę się na to!!! Piszę :)
OdpowiedzUsuńO rany...
OdpowiedzUsuńMam w domu pieśni ludowe Lapończyków. Są rozdzierające, ale to jest jeszcze bardziej :-)