Zjawił się znienacka o 16.15. Poskubał trochę siana po czym zastygł w bezruchu, hipnotycznie wpatrując się w moją postać oddaloną on niego o ryzykowne 50 metrów. To było zjawiskowe doświadczenie, wykraczające swoją wyrazistością poza ogrodzenia rezerwatów pokazowych, ogrodów zoologicznych, hodowli. Istny zew wolności, który najprawdopodobniej zmusi mnie do zabierania ze sobą zamiast małej cyfrówki, porządnej lustrzanki.
Tylko Ty i on :)
OdpowiedzUsuńNo i kto pierwszy spuścił wzrok?
Oczywiście, że ja... ale nie ze strachu. Musiałem wracać do pracy:)
OdpowiedzUsuńNo przecież wiem :)
OdpowiedzUsuńAle pewnie w jego oczach "wymiękłeś" pierwszy :)
Miałabym stracha, że zechce sobie zrobić galop w moją stronę:D
OdpowiedzUsuńMoże stroiłem się na chojraka, ale to było moje pierwsze starcie:)
OdpowiedzUsuńPo tytule posta wnioskowałam, że to o czym innym, ot, kosmate myśli :P
OdpowiedzUsuńNo i zaowocowało to odwiedzinami;)
OdpowiedzUsuńNiesamowite spotkanie oko w oko :-) Ciekawe, co myśleliście obaj ;-)
OdpowiedzUsuńIwona
Ja byłem zachwycony... nie wiem natomiast co on sobie myślał;)
OdpowiedzUsuń