ty co wyrywasz ze mnie
drzazgi istnienia
przewodniczko, kurwo
tej ziemi nieczystej
w dniu mojego odpocznienia
nie moczem lecz deszczem
zroś obnażone truchło
co wplecione w twoje ramiona
jak dziewczęcy warkocz
odcięty od głowy
samotnie gnije
na środku drogi
och, aż się potężnie zaciągnęłam tymi obrazami !!!
OdpowiedzUsuńDziękuję, aczkolwiek ja zawsze mam jakieś obiekcje.... Najwyraźniej lekarstwem na nie - Twoje Słowa!
OdpowiedzUsuń"zawsze jakieś obiekcje", akuratnie w przypadku autora, to zwykła rzecz ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, pozdrawiam tym serdeczniej :)
O! Aż mi nieco 'kopara" opadła :)
OdpowiedzUsuńDobry wiersz, gratuluję. (Choć nie nastroju).
Mam wrażenie, że powinienem wbrew powiedzeniu Steda, dać się rozszarpać "poezji wściekłym kłom". Trochę zwolnić w tym wszystkim, by zanurzyć się w sobie i odszukać zagubione elementy własnej całości.
OdpowiedzUsuńDziękuję Moi drodzy.
Rwij się na strzępy i krzycz słowami, bo czym jak nie nimi jesteśmy, a one myślami...
OdpowiedzUsuń