Pozwolę sobie zwieńczyć tę wyprawę moim hymnem. Tym razem dla podniesienia ducha - w wersji akustycznej. Wszakże wszystko to co się zaczyna, musi również posiadać ten "przysłowiowy" koniec, by móc narodzić się na nowo w wersji takiej lub owakiej. I tak w kółko, z krótszym lub dłuższym okresem wyczekiwania... .
KSU - To jest to
Kopaczu jak klimatycznie bardzo mi się podoba:))
OdpowiedzUsuńa czasem koniec jest po prostu koncem... 3. zdjecie - brama do ...?
OdpowiedzUsuń... kolejnych chaszczy :)
OdpowiedzUsuńbardzo, bardzo lubię takie "zadupia":DDD
OdpowiedzUsuńno i widze , ze masz poczucie humoru - jakos sie nalezy ratowac :-)
OdpowiedzUsuńJeszcze trochę i na takim "zadupiu" spędzę resztę życia :):)!
OdpowiedzUsuńZADUPIA SA NAJFAJNIEJSZE , COŚ O TYM WIEM :) POZDRAWIAM
OdpowiedzUsuńWiedziałem Issa, że się odezwiesz w tym temacie :)
OdpowiedzUsuńZadupie fajna rzecz, pod warunkiem, że jest nie dalej niż pół godziny do centrum, w innym wypadku to kompletne zadupie;-)
OdpowiedzUsuńSamie, u was o lasy to chyba trudno. Przeważają pustynie - centrum jest jak Oaza ;););)
OdpowiedzUsuń