W końcu udało nam się zorganizować jednodniową wyprawę w miejsce, które od zawsze chciałem zobaczyć - Stonehenge. Ta megalityczna budowla mająca swój początek grubo przed naszą erą zrobiła na mnie spore wrażenie swoją potęgą, strukturą i tajemniczością dawnego przeznaczenia.
Szkoda wprawdzie, że teren został opatrzony specjalną ścieżką prowadzącą dookoła świątyni. Nie było więc możliwości podejścia na tyle blisko, by móc poczuć odrobinę tej "kamiennej mocy". Wynikało to zapewne w trosce o zabytek i zapobieganiu nadgorliwości ludzkiej natury, polegającej na niemożliwości pozostania biernym w obliczu czegokolwiek. Tu mam na myśli kontynuację sztuki ciosania i dalszego rżnięcia w kamieniu. Dzisiaj zapewne już tylko na szkodę tego miejsca.
Poza tym, biznes musi się kręcić wszędzie. Bez względu na znaczenie i istotę miejsca. Tak jak na przykład w Kazimierzu Dolnym muszę zapłacić symbolicznego zeta, by zobaczyć panoramę miasta z Góry Trzech Krzyży (bez komentarza), tak tutaj trzeba wydać całe 6.99 funta, by w turystycznym ścisku przejść się dookoła porozrzucanych kamieni, niczym owce rzucone na polny wypas.
Nie wspominając już o bardziej wyrafinowanych formach konsumpcjonizmu i wyciągania mamony, jak cukierki toffi w kształcie elementów budowli Stonehenge lub łyżeczki do cukru zakończone według tego samego schematu.
Ta teraźniejsza forma traktowania, niegdyś świętego przybytku, nie za bardzo chyba przypadła do gustu unoszącym się ponad kręgiem duchom druidów - strasznie bowiem wieje. Moc wichru sprawia, jakby jakieś niewidzialne siły chciały rozdmuchać na wszystkie możliwe strony całą tą turystyczną gawiedź.
Ładny fotoreportaż! Miejsce, które też chciałbym kiedyś zobaczyć...
OdpowiedzUsuńNo tak.. Biznes się musi kręcić... Ale i tak Ci zazdroszczę widoku tych "kamyków" :) Ciągną mnie takie miejsca...
OdpowiedzUsuńEee, a ja myślałam , że można się do nich przytulić.
OdpowiedzUsuńw Odrach może mniejsze :), ale tańsze :) a pogłaskac mozna:)
OdpowiedzUsuńale to z zazdrości tak mówię
Proszę nie zasłaniać zabytku ;) A poza tym, to zazdroszczę wyprawy :)
OdpowiedzUsuńDruidom pewnie nie spodobał się fason łyżeczek ;D
OdpowiedzUsuńA to pierwsze zdjęcie... jeśli to Ty... to... od razu na naszą klasę wrzucaj ;p tak mi się skojarzyło (nie gniewaj się za ten żarcik :))
..trochę Ci zazdroszczę ...zawsze chciałam tam pojechać,ale nigdy się nie udało.....:)....
OdpowiedzUsuńMajka
zawsze chciałam zobaczyć to miejsce na żywo! Może kiedyś będę miała okazję, mam nadzieję :)
OdpowiedzUsuńCo do robienia mamony - dobrze, że jeszcze ktoś zmyślny ie wpadł na "genialny" pomysł wieszania na Stonehenge bannerów!
Witam cieplutko! Pierwszy raz odzywam się u Ciebie, piszesz na temat bardzo mi bliski, potrafię zrozumieć dlaczego ta ścieżka w takim oddaleniu, przez cały poniedziałek oprowadzałam kolejne grupy po ruinach zamku z pierwszej połowy IV wieku, zdewastowany jest po prostu dramatycznie a pytanie, które powtarzało się w każdej grupie brzmiało: "proszę paniii, a czy jak się stąd odchodzi to trzeba się podpisać na tych kamieniach?"!!!! Tak więc najwięcej czasu zajęło mi uświadamianie im, że te kamienie były tam już, zanim rozegrała się bitwa pod Grunwaldem i mam nadzieję, że chociaż do części z nich udało mi się dotrzeć
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Berni
Lubię wiatr. Zazdroszczę Wam nieco, bo chętnie połaziłabym choćby i dookoła. Ale żeby tak zrobić toffi w tym kształcie ? pff :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Mili :)
OdpowiedzUsuńJedno z wielu miejsc które chciałbym zobaczyć .
OdpowiedzUsuńJedno z wielu :)
Ale taki kamyczek ze ścieżki po której dreptałeś wokół kręgu to pewnie na pamiątkę sobie przywiozłeś drogi kolego :)
pozdrawiam,
Robert
Magiczne miejsce... pamiętam :)
OdpowiedzUsuńLepiej Robercie! Jako ofiara konsumpcjonizmu przywiozłem sobie mały metalowy breloczek do kluczy - oczywiście w kształcie fragmentu kamiennego kręgu :)
OdpowiedzUsuńtaki jakiś ... poważny :)
OdpowiedzUsuńSkamieniały ;)
OdpowiedzUsuń