Lubię piątkowe wieczory. Jest to dla mnie czas, w którym mogę opatrzyć na krótką chwilę swoje filozoficzne odleżyny. Znikam wówczas na parę godzin w odmętach i krętych labiryntach systemów i teorii. Próbując dopasować poszczególne elementy ontologiczne, błąkam się po obszarach w których nic nie mogę przyjąć za dostateczny pewnik. Umysłowa masturbacja. Czysta hermeneutyka mniemań i przypuszczeń. Jakże ja uwielbiam się katować tym, co w mniemaniu ogółu jest zupełną stratą czasu.
mnie z tego ogółu wyłącz ;-)
OdpowiedzUsuńMiszczu Kopachu! Jak ja się cieszę, że są myśliciele, którzy się tak katują za spokój mojego picia! :) Twoje zdrowie!!! :D
OdpowiedzUsuńAle Ci dobrze...:) ciągle pamiętam taki stan ale już go nie miewam:( pamiętam,pamiętam,pamiętam..może wróci:)
OdpowiedzUsuńAle tak naprawdę to mój beret jest zryty a psychicznie podszewki wymemłane czyli tak najprościej to jetem tak zmęczona że dziwie się że jeszcze nie padłam na dziób:)
hhhmm optymistyczna jestem:))))i se pogadałam:)
Lubię Ciebie piątkowego :)
OdpowiedzUsuńFilozofuj, filozofie... Gdyby zniknęli ci, którzy masturbują się umysłowo, świat utonąłby w konsumpcji, a my razam z nim. Więc nieśmy w sztafecie ten kaganek :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam sobotnio!
niezle:)
OdpowiedzUsuńDziękuję moi drodzy za chwilowe pokrzepienie serca ;)
OdpowiedzUsuń