- - medytatorzy - Jakby nieobecni, nieświadomi sytuacji w której się znajdują. Siedząc lub stojąc z zamkniętymi powiekami walczą o przedłużenie choćby o chwilę coraz bardziej ulatującej w niebyt imitacji snu.
- - czytelnicy - Już rozbudzeni, najprawdopodobniej poranną mocną kawą i tostem z masłem. Ze skupieniem śledzą losy swoich książkowych bohaterów lub leniwie kartkują poranne wiadomości gazety "Metro".
- - klikacze/dotykowcy - Najliczniejsza grupa, stanowiąca grubo ponad połowę podróżnych. Zahipnotyzowani, ogarnięci sobie wiadomym transem wykonują precyzyjne ruchy palcami jakby za pomocą alfabetu Morse'a chcieli nadać sygnał s.o.s na ekranach swoich małych komputerów, które nota bene nie mają już nic wspólnego z tradycyjnym pojęciem telefonu komórkowego. Ulokowani gdzieś w zaświatach cybernetycznej przestrzeni już z nadejściem świtu wytężają neurony nad możliwościami jakie oferują im nowe aplikacje, skupiska pikseli, obrazy i portale społecznościowe.
Tych ostatnich lubię określać mianem niewolników ładowarek w bagażu podręcznym.
Świetnie ich podzieliłeś :))))
OdpowiedzUsuńfaktycznie tak jest....ale ja bym dodała jeszcze jedną grupę, do której ja się zaliczam, a Ty pewnie tez ;)
obserwatorzy - przyglądają się wszystkim wokół z zainteresowaniem :)
I ta właśnie grupa ma niepisemne prawo do tworzenia swoich własnych!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Klikacze i dotykacze mnie drażnią. Ale może to dlatego, że mnie nie stać na smartfona i ciągle mam niebieską nokię z 2003;)
OdpowiedzUsuńOni rozpraszają rzeczywistość w której się obracam. Ale cóż...
OdpowiedzUsuńtaka rzeczywistość ;)
Ps: Dla mnie telefon jest tylko do dzwonienia. A i jego nie lubię nosić w kieszeni bo czuję się w pewien sposób uwiązany.
zazdroszczę podróżowania metrem:) można tyle rzeczy zaobserwować
OdpowiedzUsuńTo prawda, można obserwować. Ale podróżowanie metrem wychodzi mi już uszami. Na szczęście trwa już pożegnalne odliczanie... ;)
OdpowiedzUsuń