"Tyle spokoju i ciszy
niezmąconej ciągiem chaosu,
co snu siłą wyrwanego
z ramion bezgwiezdnej nocy"
Porażone światłem dnia oczy pulsują konwulsyjnie. Nagły atak tików nerwowych wykrzywia przebudzającą się twarz drganiami w prawą stronę. Siadam na łóżku. Martwo wpatrzony w szarą powłokę ściany, zaczynam się dławić perspektywą nadchodzących godzin.
Odnoszę wrażenie, iż ponownie staję się ofiarą powtarzalności zdarzeń i myśli. Z tą jednakże różnicą, że kolejność następujących po sobie nieudogodnień jest przypadkowa...
Przeczytaj, Michale, mój wiersz o filozofii, właśnie go piszę.
OdpowiedzUsuńjak najbardziej przypadkowa, gdyby było inaczej byłabym zawiedziona
OdpowiedzUsuń