wtorek, 28 sierpnia 2012

"Przywiędłe wargi w skupieniu szeptały słowa modlitwy. Od czasu do czasu pełne łez oczy wznosiły się w górę i napotykały wzrok Tego, który wziął na siebie cierpienia ludzi, aby odkupić ich winy. Przez otwarte drzwi kaplicy widać było drzemiące w przedwieczornej ciszy Bieszczady: na zachodzie grzbiety Otrytu i Toustej, na wschodzie Ostrego."

Jan Gerhard "Łuny w Bieszczadach", s.344


Nie wnikam w historyczne zawiłości przedstawione w tej książce, bo wiem, że jak trudny do zmiany jest charakter człowieka, tak i obrane stanowisko wobec tego co było, zakorzenione głęboko w ludzkiej psychice również zmianie nie ulegnie. Zawsze była i będzie strona prawa i strona lewa.
Abstrahując jednak od tego oraz tragicznej tematyki lektury, przywołuję ów fragment, bo jak nic urzekł mnie on swoim majestatem obojętności wobec paradoksu ludzkich przekonań wolnościowo - politycznych...

4 komentarze:

  1. "Łuny w Bieszczadach" to ścierwo nie zasługujące na obecność w spuściźnie literatury. Nie może być, żeby nikczemny kłamca snuł majestatyczne wizje czegokolwiek, poza wizją posadowieniem własnej dupy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś stanowiła nawet szkolną lekturę. Odkopałem ją podczas urlopu z domowych strychów, a że spodobała mi się rola Gołasa w "Ogniomistrz Kaleń" postanowiłem przeczytać i książkę.

    OdpowiedzUsuń
  3. No, od czytania jeszcze nikomu nie ubyło :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A znając jeszcze historię, można odkryć jej rozbieżne stanowiska...

    OdpowiedzUsuń