Jan Gerhard "Łuny w Bieszczadach", s.344
Nie wnikam w historyczne zawiłości przedstawione w tej książce, bo wiem, że jak trudny do zmiany jest charakter człowieka, tak i obrane stanowisko wobec tego co było, zakorzenione głęboko w ludzkiej psychice również zmianie nie ulegnie. Zawsze była i będzie strona prawa i strona lewa.
Abstrahując jednak od tego oraz tragicznej tematyki lektury, przywołuję ów fragment, bo jak nic urzekł mnie on swoim majestatem obojętności wobec paradoksu ludzkich przekonań wolnościowo - politycznych...
"Łuny w Bieszczadach" to ścierwo nie zasługujące na obecność w spuściźnie literatury. Nie może być, żeby nikczemny kłamca snuł majestatyczne wizje czegokolwiek, poza wizją posadowieniem własnej dupy.
OdpowiedzUsuńKiedyś stanowiła nawet szkolną lekturę. Odkopałem ją podczas urlopu z domowych strychów, a że spodobała mi się rola Gołasa w "Ogniomistrz Kaleń" postanowiłem przeczytać i książkę.
OdpowiedzUsuńNo, od czytania jeszcze nikomu nie ubyło :)
OdpowiedzUsuńA znając jeszcze historię, można odkryć jej rozbieżne stanowiska...
OdpowiedzUsuń