środa, 3 listopada 2010
Tłum
O pojęciu tłumu nie zawsze prawi się w samych superlatywach. Za dawnych czasów już Arystoteles zwykł określać go mianem "ludzkiego zezwierzęcenia". Na ogół przyjęło się twierdzenie, że tłum stanowi bezosobową masę, pozbawioną koloru i tożsamości. Przyjmując takie rozumowanie tzw. tłumu jako tłumu jest ono do zaakceptowania. Nie zapominajmy jednak, że jego istota składa się z jednostkowości. To jest z poszczególnych indywidualnych elementów. Oznacza to, że w tym cielesnym zagęszczeniu odnajdziemy przynajmniej jeden odnośnik (dostatecznie wyrazisty), który pomoże nam wynieść się ponad utartą filozofię tłumu. Jest nim nasza "twarz". Jedyna w swojej niepowtarzalności, unikalna, nie do podrobienia. Pozbawiona obiektywnych etykiet. Będąca podkreśleniem charakteru, stanowiącego swoisty wyróżnik w skupisku.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Tak, ale twarze są różne, różniaste... czasem z tłumu trudno wyłowić tak charakterystyczną jak napisałeś...
OdpowiedzUsuńa próbowałeś go??:)pewnie na kogoś czekał, ale ja piwa nie piję
OdpowiedzUsuń"Tłum jest nieprawdą", jak mawiał Kirkegaard ;)
OdpowiedzUsuńRaz mi się zdarzyło go łyknąć Marto i nie za bardzo przeszedł przez gardło ;)
OdpowiedzUsuńMargo, a czyż nie jest tak iż każda twarz jest charakterystyczna. Nawet ta pozbawiona wyrazu?
OdpowiedzUsuńto zależy chyba od spostrzegawczości i poziomu wrażliwości, i tego, jak bardzo już jesteśmy spóźnieni, bo często zamiast patrzeć na twarze w tłumie, patrzymy na własny zegarek przepychając się łokciami, często wzajemnie się tratując niezauważalnością innych... także Twoja koncepcja tłumu należy do arcy optymistycznych:)
OdpowiedzUsuńpozbawiona wyrazu - to jest charakterystyka, ale ona nic nie mówi :) tak naprawdę nic!
OdpowiedzUsuń