Uporczywie grzebię wykałaczką między dziąsłami. Wyskubuję resztki dnia. Nic specjalnego. Przeżuta mikstura, mająca zostać wkrótce zapita tanim rumem. Piątek wszakże. Czas zapomnienia, wytchnienia od przebolałych uczestnictwem weń minionych dni. Zawieszam chwilowo własne zaangażowanie w ruchliwym społeczeństwie. Przypomnieniem będą tylko leniwie przechadzające się cienie postaci za oknem i upierdliwy rechot samochodowych silników. Poza tym, tylko Ja w sobie samym. We własnej samotni napęczniałej od retorycznych pytań, dociekań nie na czasie i przeterminowanych koncepcji, mających notabene zmienić bardziej mój pogląd na aktualnie doznawany moment. To wszystko. Oddaję teraz głos nadchodzącej chwili.
PS: Na pokrzepienie ;)
Kopaczu - Bóg Cię kocha.
OdpowiedzUsuńMówi Ci to Joanna Maria vel Nieszczęśliwa w Depresji Maniakalno-Lękowej Czy Jakoś Tak ;) Nie mogę przez Ciebie spać! Dobranoc.
Felicita... Nie tylko mnie kocha, ale jeszcze poświęcił za mnie swój ziemsko-mizerny żywot bym mógł doświadczyć odkupienia ze swego spodlenia!!!
OdpowiedzUsuńPS: Trochę mnie to rechocze, że sen z powiek spędzam ;) Pozdrawiam.
Podoba mi się kontynuacja Twojego "vel"... Z angielska tłumaczyć na "well" i nie jest tak źle jak się wydaje... ;)
OdpowiedzUsuńNo, popłakałam się nawet.
OdpowiedzUsuń;)
Nie panikuj... Bóg Cię kocha :):):)
OdpowiedzUsuńTo była mała łezka ;)
OdpowiedzUsuńW następny piątek dołączę w poszukiwaniu zapomnienia :)
OdpowiedzUsuńI spacyfikuję Lukaso :)
Zatem do poczytania!