Jedno z ostatnich zdjęć wykonanych podczas ubiegłorocznych bezśnieżnych świąt na lubelskim Czwartku. Tak siedząc sobie teraz w tej mojej "małej Syberii" oddalonej od tego zdjęcia o ponad 260 kilometrów gdzie za oknem bije minus dwudziestostopniowym mrozem z dala od wszelkiego zgiełku przy czystym niebie pełnym gwiazd mam wrażenie iż ten cień ciągle tkwi w tym samym miejscu oczekując ponownego zetknięcia się namacalnie z moim ciałem. Ot, taka pozbawiona przecinków refleksja długozdaniowa:)
Takie mrożenie ma swoje zalety -wnosi świeżość i rześkość w to , co jest. Mam nadzieję, że pozwoli to na szybsze zejście się z cieniem:)
OdpowiedzUsuńTo było naprawdę pokrzepiające stwierdzenie. Mroźne,orzeźwiające dziękuję!!!
OdpowiedzUsuńPotrzeba chyba trochę czasu, żeby każda cząstka Ciebie zadomowiła się w nowym miejscu.
OdpowiedzUsuńLatem....kiedy słońce będzie wysoko, Twój cień się połączy z Tobą :)
Już idzie z wolna ku górze a i dzień robi się dłuższy:)
OdpowiedzUsuń