Pewne chwile, momenty zakorzenione głęboko w moim umyślę, traktuję jako fazy niekończącego się snu. Stanowią one przedsionek do nieokreśloności w ujęciu ludzkim. Bo tylko tak mogę sprecyzować i nadać pewien szkic temu, co jawi się jako dziedzina nieogarnięta myślą. Jakieś wewnętrzne "na pozór" spełnienie, graniczące z obłędną tęsknotą i pustką. Wszystko to zaś, sprowadza się już do utartych słów, znaczeń i określeń. Natomiast sam fakt przeszłego uczestnictwa w danym momencie, przechodzi samoczynnie w sferę nieistnienia. Niemożności powrotu w tej samej formie, w jakiej jawił się w chwili namacalnej realizacji. Pozostaje więc jedynie "idea" w postaci słowa. Ale próżno w niej szukać wypełnienia, skoro kwintesencja uległa wyparowaniu.
Prowadząc swoje wywody, nie szukam zrozumienia problematyki u innych. Nawet nie próbuję. Wszystko to jest wyłącznie i tylko mój wewnętrzny monolog. Monolog człowieka zaistniałego. Niosącego na swoich plecach, przybity pradawnym gwoździem znak zapytania.
Rasalhague - Communication Depravity
hm... jak zwykle wprowadzasz mnie w refleksje nad sobą...
OdpowiedzUsuńMargo... ;)
OdpowiedzUsuń… w postrzeganiu wewnętrznej przestrzeni tobą przynajmniej kieruje subiektywizm i…
OdpowiedzUsuńWybacz, nie mam siły rozwijać tej fragmentarycznej myśli, właśnie uruchomiłeś zaszytą pod moją skórą przeklętą empatię.
brutalność jest związana także z aktem zapłodnienia, gdyby nie agresja nie dochodziłoby do aktu miłości, pustka i nicość jak najbardziej są jałowe
OdpowiedzUsuńNieistnienie jest podłożem istnienia? Tak. Nicość jest podłożem "cości". Na tym poziomie nie można już uprawiać precyzyjnej refleksji. Śmierci nie możemy doświadczyć, a jednocześnie mamy pewność, ze jest ona naszym wiecznym, ostatecznym losem. Intuicję tę można wyrazić tylko w języku mistyki, albo poezji.
OdpowiedzUsuńCzy nicość, która rozciąga się poza śmiercią jest ostateczną krzywdą, wiecznym brakiem "ja"? Tu odpowiedzi może udzielić tylko wiara.
Może powiem jeszcze jedno: Otarcie się o śmierć uwalnia od wielu problemów, które - tak naprawdę - nie są warte naszych zmartwień. Życie staje sie prostsze, a i prostsza staje się śmierć. Na dodatek, w nicości i jako nicość będziemy w dobrym towarzystwie, bo w towarzystwie wszystkich ludzi.:-)
A nadzieja... Można ją opierać choćby na takich przemyśleniach jak Heideggera, że Nicość jest prawdziwym istnieniem na poziomie fundamentalnym.
Nicość jest Bogiem - podstwą sensu skrytą za Obłokiem Niewiedzy, gdyż "prawdziwa nicość" istnieć nie może. Byt jest, a Niebytu nie ma.
Beato, czy masz na myśli walkę samców i uzyskanie odpowiedniej dominacji w hierarchii prokreacyjnej!? ;)
OdpowiedzUsuńczytales Ismael - ksiazke napisana przez Daniel Quinn ?
OdpowiedzUsuńUff... :) a już myślałam, że jakaś średnio rozgarnięta jestem ;p
OdpowiedzUsuńA ten Twój znak zapytania jest chyba baaaaaaaaaaaaaaardzo ciężki ;) cięższy niż mój...
P.S. Kopaczu ;) no i właśnie... tak to jest... niby małe dzieciaczki są urocze... ale to tak dłuuuuuuuuuuugoterminowa decyzja, że hej!
... tylko subiektywizm. Temat zbyt małostkowy, by traktować go obiektywnie. Biorąc pod uwagę pęd świata, nikt prawie sobie nie zawraca głowy sprawami nie przynoszącymi namacalnej korzyści. Pozdrawiam Diablolico :)
OdpowiedzUsuńNiestety nie czytałem tej pozycji, ale zapisałem sobie wytyczne w celu jej zasięgnięcia.
OdpowiedzUsuńMałaMi: PS: Mija już przeszło 9 lat z podejmowaniem tej decyzji ;)
OdpowiedzUsuńDrogi Samie: Twoją wypowiedz pozwolę sobie włączyć w dalszy ciąg moich wewnętrznych rozważań. Kwestia wiary stawia sprawę w zupełnie innym świetle. Natomiast koncepcja Heideggera - twardy orzech do zgryzienia. I co najważniejsze, gdyby żył, na pewno zbeształ by mnie za moje "nicościowe" rozważania. On mocno i stanowczo stąpał filozoficznie po ziemi. Dziękuję, za bardzo ładny komentarz :)
OdpowiedzUsuńKopaczu, ładne to są anemony wiosną i ładna jest dupka niemowlęcia, póki się nie zesra:-)np.
OdpowiedzUsuńPoza wszystkim - mam nadzieję, że nie weźmiesz za złe - mój komentarz jest także fragmentem wewnętrznych rozważań. Prowokujesz do nich, cenię to.
Pisząc "ładny" miałem na myśli jego wartość ambitną. Nie ma tu nic co by mogło być wzięte za złe. To są poważne sprawy :)
OdpowiedzUsuńI jeszcze tak odnośnie "wiary" Samie. Człowiek wewnętrznie pogodzony z Bogiem (w wymiarze biblijnym oczywiście) traktuję ową śmierć jako rodzaj zysku przybliżającego go z każdym dniem coraz bliżej namacalnej możliwości obcowania z Stwórcą.
OdpowiedzUsuńNIEWYOBRAŻALNIE INTERESUJĄCY DIALOG JEŚLI MOGĘ GO TAK NAZWAĆ, POMIĘDZY TOBĄ KOPACZU A SAMEM, KRÓTKI ACZ ZNACZĄCY ...UCZTA DLA MOJEGO WYPOSZCZONEGO MÓZGU . DZIĘKUJE ZA WZMIANKĘ O HEIDEGGERZE ... CZUJE NIEDOSYT POZDRAWIAM :)
OdpowiedzUsuńIssa, na takie dialogi to najlepszy stół, kilka krzeseł i przysłowiowa butelka wódki. W komentarzach jest to tylko pył głębszych przemyśleń.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)