Oddając namiastkę jednego z wielu dźwięków, udaję się w chwilowe zapomnienie i odosobnienie. Powrócę gdy przyjdzie mi na to ochota. Nawet długo utrzymujące się mgły muszą kiedyś dać za wygraną i poddać się procesowi powolnego opadania. Dzięki temu widzenie staje się nieco bardziej wyraźniejsze i szersze w swoim odbiorze. A rosa na kończynach substancji posiadających tchnienie życia jawi się zazwyczaj jako zwiastun dobrej pogody.
niedziela, 6 lutego 2011
Z innej beki
Jeżeli miałbym już wybierać ciężkie brzmienie z zakresu bardziej komercyjnej strony drugiego oblicza krainy łagodności, to bez wątpienia skierowałbym swoje uszy na trzy płyty:
Oddając namiastkę jednego z wielu dźwięków, udaję się w chwilowe zapomnienie i odosobnienie. Powrócę gdy przyjdzie mi na to ochota. Nawet długo utrzymujące się mgły muszą kiedyś dać za wygraną i poddać się procesowi powolnego opadania. Dzięki temu widzenie staje się nieco bardziej wyraźniejsze i szersze w swoim odbiorze. A rosa na kończynach substancji posiadających tchnienie życia jawi się zazwyczaj jako zwiastun dobrej pogody.
Oddając namiastkę jednego z wielu dźwięków, udaję się w chwilowe zapomnienie i odosobnienie. Powrócę gdy przyjdzie mi na to ochota. Nawet długo utrzymujące się mgły muszą kiedyś dać za wygraną i poddać się procesowi powolnego opadania. Dzięki temu widzenie staje się nieco bardziej wyraźniejsze i szersze w swoim odbiorze. A rosa na kończynach substancji posiadających tchnienie życia jawi się zazwyczaj jako zwiastun dobrej pogody.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
zawsze, jak mnie tak coś sentymentalnego najdzie, zastanawiam się, czy jest to możliwe, by człowiek był w stanie tak się zmienić "muzycznie"..do Pantery już nie wracam.. z rzadka do Toola.. ostatnio preferuję tę dosłowną Krainę Łagodności(może to po prostu jakiś kryzys hehe)..poza tym "dobra komercha nie jest zła" (pod warunkiem, że jest naprawdę dobra:)
OdpowiedzUsuńTak to prawda. Ale z tą "komerchą ambitną" to jak szukanie perły w zwałach gnoju.
OdpowiedzUsuńZaraz zwały gnoju. Omijam bo śmierdzi i się brzydzę a bez paru pereł mogę jakoś przeżyć. Muzykę dzielę stanowczo i radykalnie na tę, która mi się akurat podoba i na resztę. Bez żadnej ortodoksji czy obrzydliwej stałości. Może kiedy będę słuchał Adama Zwierza albo jakiej Wioletty Willas?... nawet Wiekuisty nie wie jak mi jeszcze odbije.
OdpowiedzUsuń