Jest taki czas, kiedy przysłowiowo i dosłownie można mieć wszystko w dupie. Osobiście uwielbiam ten stan. Jednakże biorąc pod uwagę normy społeczne w których jesteśmy na amen zakorzenieni, wydaje się on być szalenie trudny do pełnej realizacji. Ja staram się czerpać naukę od naszych kotów. Najlepsze ku temu są wolne chwile i ospałość fizyczno psychiczna, która notabene stale mi towarzyszy. Tak więc nie opieprzając się chwytam każdy dogodny moment, by w harmonii z tymi nihilistycznymi czworonogami móc realizować ich koci styl bycia...
To się nazywa pełnia spełnienia. Absolutna naturalność pozbawiona wszelkich naleciałości szaleńczej cywilizacji. Powrót do źródeł... :)
OdpowiedzUsuńWłóczykij
Moment, w którym człowiek może osiągnąć wymarzony dystans od chujni... ;)
Usuń