wtorek, 12 lipca 2016

Człowiek to brzmi durnie - kontynuacja zapomnianej historii ...


Na któreś tam setnej stronie książki Swietłany Aleksijewicz "Czasy Secondhand - Koniec czerwonego człowieka" - wyczytałem migawkę wspomnień kobiety, która twierdzi, iż w całym stworzeniu Boga, najbardziej udały mu się tylko rośliny i drzewa. Nie trzeba mi było głębszej refleksji nad powyższym stwierdzeniem, by absolutnie zgodzić się z anonimową bohaterką reportażu. Samo pojęcie człowieka budzi we mnie immanentne obrzydzenie i wstręt, włączając w to swoje własne istnienie. Od czasu ukończenia studiów filozoficznych, idea człowieka jawi mi się jako abstrakcyjne pojęcie zwierzęcia uzurpującego sobie władzę nad wszechświatem, bez jakichkolwiek konsekwencji, włączając w to jego własną eksterminację ( po co, dlaczego ???). Istota dzikiego chama ewoluująca na przestrzeni tysiącleci wyrosła na materialistycznego gbura, zagubionego w swojej wolnej woli w zawiłych zakamarkach historii. Egzystencjalny relatywizm funkcjonujący w jego mózgu, sieje tylko zniszczenie i wypaczenie pierwotnie istniejących wartości, stanowiących niegdyś obiektywne absolutum. Chylę czoła znudzeniu, obojętności i podwalinom nihilizmu...

PS: Jednakże wierny stwierdzeniu Arystotelesa, głoszącemu iż człowiek uderzając innego człowieka przestaje być człowiekiem, przejawiam w sobie minimalną empatię do gatunku którego jestem elementem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz