Za oknem nic nowego. Ten sam utarty pejzaż przyprawiający mnie o mdłości. Niezachwianie toczy swoją różnobarwną kolorystykę dyktowaną czterema porami roku i sporadycznymi żywiołami wedle kaprysów natury. Dodając do tego niemal całodobowy ruch organiczno-mechaniczny, wyłania się zza okna rutynowy obraz codzienności jakimi karmią się moje oczy od przeszło trzech i pół lat.
ale kolory się zmieniają to już coś:)
OdpowiedzUsuńwarto ?
OdpowiedzUsuńI tak i nie. Zależy jak się na to spojrzy. Trudno doszukiwać mi się jakiś konkretów. Ale czuję już masywne zmęczenie...
OdpowiedzUsuńjade na tydzien do polski :-) pozdrowie ja od ciebie ;-))))
OdpowiedzUsuńTylko kontroluj emocjonalność ;)
OdpowiedzUsuń;-)))))))
OdpowiedzUsuń