Zapach świeżo skoszonej trawy z ogrodu miesza się nawzajem z aromatem cidera, taniego indyjskiego rumu i Jacka Danielsa. Świat zawirował w wielki piątek mrowiem robót dokonanych, podsycanych przez dzień cały życiodajnym sokiem oraz meksykańską kuchnią. Własna myśl, szarpnięty łykiem piwa wiersz, tyłek rozpostarty na pierwszym stopniu betonowych schodów i hipnotyczny wzrok wbity twardo w z wolna rozkwitający bez. Nic dodać, nic ująć. Trwam przez chwilę w radosnym uniesieniu, daleki od szkicowania perspektyw dalszej przyszłości ...
i do tego dodam spokojnych świąt:)
OdpowiedzUsuńPrzyjmuję z radością:)
OdpowiedzUsuńpogodnych swiat !
OdpowiedzUsuńDziękuję Bardzo :):)
OdpowiedzUsuńHa, to się nazywa twardo stąpać po ziemi! Otrzeć znojone czoło, rozejrzeć się wokół i ze satysfakcją pociągnąć łyk trunku. Praca u podstaw krzepi? Muszę spróbować;)
OdpowiedzUsuńRadosnych dni!
Buziaki świąteczne!
OdpowiedzUsuńDziękuję Moi Drodzy!!!
OdpowiedzUsuńSugestywny obrazek:)
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt bez zbędnych szkiców!