Tym razem sam na swoim ulubionym miejscu - czyli bocznej ścianie Galerii Skansenu. W międzyczasie reszta drużyny pochłonięta była konsumpcją indyczych ścinków, a wśród nich także i Tadzik nierozłączny towarzysz Witka.
To prawda, te kociaki są rozbrajające. Podobnie zresztą jak samo to miejsce... ale czas pokaże jaki będzie w tym mój dalszy udział:) Pozdrawiam serdecznie.
wygląda, jakby za moment miał wygrać koncert emoll Chopina :P
OdpowiedzUsuńTo Twoje miejsce to poezja.... a witek skradł mi serce:))
OdpowiedzUsuńZupełnie jak mój Maciek :P Tyż biało-czarny, tylko trochę młodszy. Witek akurat to mój brat, wcale niepodobny.
OdpowiedzUsuńPiękny jest, taki dorodny, wiosenny :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, te kociaki są rozbrajające. Podobnie zresztą jak samo to miejsce... ale czas pokaże jaki będzie w tym mój dalszy udział:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Trochę mi Witek przypomina takiego jednego Bazyla z Czarnieckiego 5 :)
OdpowiedzUsuńKto wie...? Mawiają, że mają wiele żyć i wcieleń;)
OdpowiedzUsuń