Tylko pozytywny zryw. Mały kopniak w leniwe i ospałe dupsko, znużone żałosną monotonią wykonywanego zawodu. Jeżeli nie ciało to chociaż myśl. Jedno nie przeszkadza drugiemu wznieść się ponad przeciętność i poszybować w nieznane dotąd obszary - literatury, krajobrazów, zapomnianych szlaków, muzycznych dźwięków. Mimo nędznej sztuczności na której bazuje równie nędzny świat, istnieje wiele piękna, które tylko czeka na nasze odkrycie. Szkoda marnować czasu na doczesne duperele. Lepiej wyrwać się gdzieś w nieznane, zanim zgorzkniałość wypełni nam kości... .
Ciekawy tekst.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
K.
PS. Muza wymiata.
zgadza się w 100%
OdpowiedzUsuńCzasem warto porzucić utarte ścieżki...
OdpowiedzUsuńWszakże nie Chopin, ale moc ma! Dziękuję:)
OdpowiedzUsuńW pewnym sensie monotonia wykonywanego zawodu wydaje się najbardziej zabawną częścią mojego życia. Albo ktoś podciął mi skrzydła, albo powyrywał pióra :)
OdpowiedzUsuńTo nie wyrywanie, lecz stopniowe skubanie Cię przez palantów w garniturach!
OdpowiedzUsuńMonotonia wykonywanego zawodu to również moja monotonia... Nie jesteś sam, ale co z tego!?
OdpowiedzUsuńDobrze, że chociaż na przysłowiowym "boku" można robić to co się lubi. Ciałem zazwyczaj jestem w pracy, umysł zaś unosi się w zupełnie innych wymiarach. Żyję!!!
OdpowiedzUsuń