nic mi się nie chce
przeżuwam od niechcenia
powietrze w płuca wdychane
drogi człowieczeństwa
gówno warte
jak pies po oddaniu moczu
instynktownie kurzem
spod buta maskuję
otępiałych twarzy gwar
zalegających na półkach
marketu Życie
unikam z opuszczonym wzrokiem
w pustce myśli projektuję przestrzeń
kolejnych dni
choć nawet i ta architektura
rutyną obojętności jest kreślona
Marność nad marnościami i gówno nam nawet z niej drogi kolego. Niestety.
OdpowiedzUsuńot ,cała adekwatność tytułu :)
OdpowiedzUsuń