To drzewo towarzyszy mi niemal we wszystkich moich "myślowych" podróżach. Oddalone o 250 kilometrów przypomina mi o przeżytych wspólnie chwilach. Tej całej niemej samotności spędzanej razem przez wiele godzin. Powroty i pożegnania wkomponowane w ten ważny dla mnie skrawek ziemi odświeżają mi zakurzone rozdziały mojego dorastania, a także podtrzymują falę rozważań filozoficzno-egzystencjalnych, poetycko-teologicznych, nihilistyczno-destrukcyjnych. Jest to jedno z niewielu miejsc, w którym znajduję zwierciadło absolutnego zrozumienia dla samego siebie.
Może się mylę, Kopaczu, ale wygląda znajomo :)
OdpowiedzUsuńTo spostrzeżenie nie podlega żadnym wątpliwościom :)
OdpowiedzUsuń