czwartek, 3 października 2013
Od nowa...
Cóż, mój nowy rozdział zostanie pisany przy rozpakowywaniu całego naszego dobytku i powolnym zagospodarowywaniu naszego po tylu latach całkowicie własnego miejsca. Jako osoba, która jest absolutnie niechętna wszelkim życiowym zmianom, otuchy zdaje się dodawać z wolna pochłaniająca wszystko złota jesień. Ta nuta poezji przy cichym wołaniu lasu zza okna niechybnie przyczyni się mobilizacji mojego wrodzonego minimalizmu. Żywię głęboką nadzieję, że będę w stanie sprostać nowym wyzwaniom jakie bezwzględny los rzuci mi pod moje nogi i nie zawiodę siebie, a przede wszystkim tych których kocham. Jak na razie jeszcze w zadumie, wyobcowaniu i leniwej nudzie siedzimy obijając się między dwoma walizkami zawierającymi resztki naszej ponad dziewięcioletniej tułaczki. Jeszcze tylko kilka godzin, kilka spojrzeń przez okno na krzew dzikiej róży, kilka myśli wyrwanych z sennej atmosfery, ostatni łyk cider'a i ruszymy w drogę ku nowym doznaniom.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Niechaj nowe miejsce będzie początkiem dobrych dni i nocy:)
OdpowiedzUsuńNoce i dni mijają w zupełnie cichej atmosferze i z dala od jakiegokolwiek zgiełku. Nic tylko cisza i las :)
OdpowiedzUsuńCisza i las. Dobre to.
OdpowiedzUsuńTak, zdecydowanie to jest dobre ale muszę się nauczyć egzystować poza tym pięknym lasem.
OdpowiedzUsuńMasz las z lasu, ja mam las z miasta. Trudno egzystować bez, ponad i przez.
OdpowiedzUsuńW tym się zgadzam. Muszę tylko odnaleźć prawidłową szalę, która będzie w stanie wyważyć mi to wszystko w miarę rozsądnie.
OdpowiedzUsuń