siedzi na placu w słoneczny dzień
gdy chmury nad głową zawisną
z deszczu pod rynnę chowa
rozmazaną twarz
sześciopak -
mały podręczny bagaż
wciśnięty w krocze dżinsów
cuchnących moczem i gównem
to wszystko co ma
jednak
łykiem szczęścia pochwalić się może
bo każdego dnia
w tym śmierdzącym kroczu
ściska wiernie jego kopię
za każdym razem nową, świeżą
gładko pokrytą folią
i co najważniejsze pełną
chujowiznę godzin i szarość perspektyw
przepłukuje złotą falą rozkoszy
gardło jak tłok fabrycznej maszyny
aż do zatarcia pracuje
ustaje tylko wtedy
gdy trzeba zapalić
lub splunąć flegmą
na ziemię
Obywatelom cokołu King George
i zaułku Lambeth Road
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz