W końcu nastąpił początek, 'realizacji' wyczekiwania mierzonego w miesiącach, dniach, godzinach, minutach, sekundach. W nierównym biciu serca. W chwilach trudnych do strawienia. Momentach drążących umysł fatamorganą wieczności.
Gdzie teraz, skoro już wiatr zapukał w okna i drzwi domostwa? Którą drogę, kuszony zapachem polnych kwiatów - obrać? Gdzie szukać miejsca, by umrzeć przykryty kurzem wędrówki? Jak odrodzić się, by powstać i ruszyć dalej przed siebie? Szlakiem, tak mocno wyrytym w moim sercu, iż nie potrzebuję już żadnych map, kompasu i drogowskazów...