Zakończywszy pracę, podstępny demon
"upodlenia" kierowany moim wewnętrznym widzimisię, zaserwował mi nieplanowany powrót do domu. Razem z butelką taniej szkockiej pod osłoną nocy, odbyłem krótką wycieczkę po zatłoczonych ulicach Londynu. Idąc chwiejnym krokiem przy dość porywistym wietrze, wchłaniałem z zapałem świeżo rozdziewiczonego nastolatka, kolorowe tęcze świateł oraz zewsząd dochodzący mnie harmider ludzkiej aktywności. Dziwiąc się samemu sobie, iż jest jeszcze coś co może mnie urzec w tym gównianym mieście, dotarłem niechybnie do drzwi domu.
Kiedyś pijanego woźnicę odprowadzał koń... Teraz tylko na siebie można liczyć. Chyba, że owa szkocka ma jednak jakiegoś gpsa w sobie :)
OdpowiedzUsuńjesień sprzyja dołującym refleksjom, tym milej zaskakują fajne odkrycia?
OdpowiedzUsuńWszystkie drogi prowadzą do domu... tak to już jest :) Pozdrowienia z wietrznego Szczecina
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=qlMEpSbESiU&feature=related
OdpowiedzUsuńDziękuje moi drodzy. Jutro ponownie zaczynam tydzień, podczas którego nie będę miał czasu podrapać się nawet w dupę :(
OdpowiedzUsuńświeżo rozdziewiczonego nastolatka wchłaniałem z zapałem - czy to taka wyspiarska tradycja czy tylko Twój skromny wkład w brytyjską obyczajowość?
OdpowiedzUsuńMyślę, że wkład. I to niezbyt rozpowszechniony ;) Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń