Zimnym oddechem
wypełniam przegniłe spoiny
między ziemią a niebem -
miejscem mojego
uwieczniania teraźniejszości.
Kciukiem lewej ręki
przytrzymuję kurczowo
wizję jeszcze ciepłych resztek -
zbieranych z matczynego stołu
po skończonym posiłku.
Nie na próżno zwodzę wzrokiem
wskazówki zegarów -
odległości doznań
mierzonych naprędce
są takie kruche.
Mam nadzieję, że masz mocny ten kciuk :) wyćwiczony na pilocie tv ;p na przykład... :)
OdpowiedzUsuńMiłego dnia!
lubię twórczość z takiego klimatu...
OdpowiedzUsuńStaram się MMi ;)
OdpowiedzUsuńDaje się to zauważyć na podstawie Twojej twórczości Stasinko.
Pozdrawiam Panie!
Witaj po raz pierwszy! :-)
OdpowiedzUsuńPiękny wiersz! Szczególnie wzruszyły mnie dwie ostatnie zwrotki. Zestawienie okruszków z matczynego stołu (po posiłku) i kruchość wskazówek uważam za wspaniałą metaforę.
Zazdroszczę Ci pilota.
Z pozdrowieniami,
Magda :-)
Dziękuję bardzo Jasna i zapraszam ponownie :)
OdpowiedzUsuń"tęsknota to taka straszna trwoga, ogarnia mnie, przenika mnie"
OdpowiedzUsuń