Edward Stachura - Dokąd idziesz? Do słońca.
wtorek, 3 sierpnia 2010
Już prawie...
W powietrzu daje się już wyczuć ten tak dobrze mi znany powiew ponownego przecierania szlaków przykrytych kurzem rocznej nieobecności. Umysł mam zalany sztormem myśli, gradem pojedynczych słów próbujących odnaleźć swoje znaczenie w wykonywanych gestach. Pozbawionych jakiegokolwiek skupienia, harmonii, racjonalności. Jestem poza teraźniejszością. Wchłaniam w siebie ponownie to, czego doświadczam każdego roku. Za każdym razem jest to doświadczenie bardziej intensywne, osobiste, mające własny wydźwięk we mnie samym. I tak zapewne stanie się i tym razem, z tą różnicą że pragnienie powrotu będzie praktycznie zerowe ...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ech... a ja marzę o powrocie na wyspę...
OdpowiedzUsuńno, Stachura...
OdpowiedzUsuńPrzybywaj :)
OdpowiedzUsuńKlasyczny, nietzscheański wieczny powrót, jak mi się wydaje... Ze szczyptą nostalgii...
OdpowiedzUsuńOto Jestem !!!!!
OdpowiedzUsuń"przecieranie szlaków przykrytych kurzem nieobecności"... oj tak. A i to zerowe pragnienie powrotu...
OdpowiedzUsuńJa już wróciłam na emigracyjne śmieci, a Ty się wspaniale urlopuj i nawdychaj się, nasyć, żeby na dłużej starczyło :-)
Będę ten czas wklepywał w siebie do upadłego - Isle. Dzięki :)
OdpowiedzUsuń