Właściwie to trzasnął. I co całkiem niedawno. Świadczy o tym zapach świeżego jak i opalonego płomieniem drzewa w miejscu roztrzaskanym uderzeniem. Olbrzymi świerk znajdujący się na terenie
Rezerwatu Przyrody Lipiny przechylił się wprost w ramiona znajdujących się w jego pobliżu braci. Wraz z upływem czasu i postępującym obumieraniem, wyślizgnie się z ich objęć i runie całkowicie w leśną ściółkę. Tu jego pochówkiem zajmie się mech i próchnica.
Jakby chodził do dentysty, to nie miałby problemu przynajmniej z próchnicą. Reszta to już bardziej ogólny problem higieniczny.
OdpowiedzUsuńNie martw się, Kopaczu drogi! Odpowiednie ministerstwa-śmierstwa zadbają o to, aby las został uporządkowany...
Tak to już jest w naszym kraju kochanym, ze co nowy minister środowiska, to nowy genialny plan rewitalizacji lasów...
To ja już wolę te naturalne procesy rozkładu... ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe doświadczenie, móc tak doświadczyć potęgi przyrody.
OdpowiedzUsuńWłóczykij:)
Dobrze jednak, gdy nie znajdujemy się w centrum działania tej potęgi:)
OdpowiedzUsuńGeneralnie dobrze jest mieć swoje własne centrum i w nim gościć potęgę przyrody. Bardziej to do okiełznania, choć nie zawsze i nie wszędzie.
OdpowiedzUsuńDoświadczyć potęgi przyrody można wszędzie. Kwestia, czego się oczekuje od owej potęgi. Wzmocnienia? Zmiażdżenia? Ucieczki?
Myślę, że okoliczności w jakich znalazłeś się, Kopaczu, należą raczej do wzmacniających i tego Ci życzę :)
Jest to wzmocnienie pozytywne i dzięki ci za nie!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Fantastyczne zdjęcie.
OdpowiedzUsuń