Z racji nowej rzeczywistości w której się znalazłem, chwilowo dysponuję większą ilością czasu. Plusem tego stanu rzeczy z wyjątkiem rozpaczliwego poszukiwania pracy jest także możliwość odskoczni do stanu tzw: istnienia nierealnego, który notabene uwielbiam (wbrew opinii mojej małżonki). Tematem obrazowym, tego wpisu jest więc namiastka piękna owego stanu, w którym spontanicznie przyszło mi się znaleźć.
Uwielbiam zimę! To moja ulubiona pora roku. I żadne wiosenne kwiatki ani letnie plaże tego nie zmienią ;-)
OdpowiedzUsuńIwona
Zima w puszczy przepiękna...wiem o tym :)))
OdpowiedzUsuńale księżyc...the best
Nie wiem dlaczemu, ale przyszedł mi na myśl film ZAPAŚNIK z M. Rourke i tak sobie pomyślałem, że człowiek wpada właśnie w takie tryby, taką sytuację jaka mu nie odpowiada i musi się z tym zmierzyć, a walka jest cięższa niż ta na "ringu".
OdpowiedzUsuńZdjęcia super.
To był tylko śnieżny kapuśniaczek a ja już miałem problemy brnąć przez las i miasto. Co będzie jak naprawdę zacznie walić biały puch??? Przez ostatnie 10 lat odzwyczaiłem się od widoku porządnej zimy i dużej ilości śniegu. W Londynie miał on raczej wymiar symboliczny a i temperatury były znośne :)
OdpowiedzUsuńTylko z tego co pamiętam z filmu, on postawił w fazie końcowej wszystko na jedną kartę - poświęcając samego siebie. Dla mnie to daleka droga...
OdpowiedzUsuńPiękne widoki!Zazdroszczę, tęskniąc za śniegiem na drugim krańcu:)
OdpowiedzUsuńNa tę chwilę ostały się jedynie zdjęcia. Biały puch już dawno stopniał:)
OdpowiedzUsuń