Siedzę sobie w lesie na moim ulubionym starym pniu. Wokół cisza i spokój. Słychać tylko krople wody spadające z drzew po wieczornym deszczu. Czas chwilowo przestał istnieć. Minuta wydaje się być godziną a godzina dniem. Dzień z kolei wiecznością. A wieczność niewzruszonym lasem na moją obecność. I jest mi dobrze. I jest mi błogo. I jest mi obojętne na wszystko to, co dzieje się poza tym gęstym zielonym królestwem. Do czasu kiedy będę zmuszony je opuścić i wrócić do marazmu mojej znikomej egzystencji.
Ależ możesz zabrać tę ciszę ze sobą. Nosić w sobie las. Byłoby pięknie.
OdpowiedzUsuńŁap łap te chwile, one gładzą nasze wnętrze i dodają mu siły :)
OdpowiedzUsuńTo jedna z nielicznych rzeczy niematerialnych z której za nic nie zrezygnuję:)
OdpowiedzUsuń