Krajobraz który zamieszkuję tworzy swoim kształtem pejzaż utkany z włókien przeszłości. Jest w nim wystarczająca dużo dróg, chodników, dróżek, ścieżek a przede wszystkim leśnych traktów. Mistyka tych szlaków sprawia, że lubię w nich błądzić. Czasami wręcz brodzić od świtu aż po zmierzch. Owszem istnieją inne zakątki, miejsca, wielkie metropolie, miasta tonące w morzu neonów i kolorowych świateł. Ich panorama wypełniona jest po brzegi gwarem rozmów i stukotem pośpiechu. Ale to wszystko jest jakby z boku, daleko ode mnie. Sporadycznie próbuje chwycić za nogawkę połatanych spodni. Podczepić do podeszwy wytartego buta. Te natręctwa szybko jednak strzącham z siebie gwałtownym ruchem nogi. I krok po kroku oddalam się w zapomnienie pozostawiając niechcianego intruza gdzieś na poboczu polnej drogi. Bo tak naprawdę do czego miałbym wracać, kiedy wszystko to co najpiękniejsze tkwi we wspomnieniach, wyobraźni, stronach czytanych książek i uchwyconych fotografiach. Wystarczy łączyć jedno z drugim by dostąpić czegoś nowego. Odkryć teraźniejszość, która ma zupełnie inny wymiar niż ta w którym tego odkrycia dokonujemy. I wędrować jak najdłużej, jak najintensywniej. Fizycznie, metafizycznie, bajecznie, nostalgicznie. Jak mawiał poeta - "Dopóki sił Będę iść!".
bardzo właściwe słowa. tak bym też mógł napisać o sobie. dzisiaj, wczoraj i kiedyś.
OdpowiedzUsuńWięc piszmy razem... jak najdłużej!
OdpowiedzUsuń