niedziela, 4 maja 2014
U mnie dobrze...
Poza pracą, dałem się ponieść ostatnio rechotowi żab. Prawdę mówiąc falowałem na ich kumkaniu niczym młodzik na koncercie punkowym noszony na rękach przez rozdarty tłum fanów. Z tą różnicą, że ta płazowa muzyka wpływała na mnie nad wyraz kojąco. Może to już proces wyrastania z pewnych przyzwyczajeń lub chwilowa przerwa przed następnym atakiem niekontrolowanego szaleństwa. Nie wiem, nie zastanawiam się nad tym. Póki co, cieszę oko i woń nosa rozkwitem zieleni wszechstronnie potęgującą kolorystykę lasu. Chodzę do pracy, piję tanie wina, obserwuję wzrost trawy na posesji i wyczyny ekologów dotyczące przyszłego losu Puszczy Białowieskiej. No i przymierzam się do domowej produkcji kwasu chlebowego...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Pięknie
OdpowiedzUsuńi muzyka
też się zabieram za kwas, nawet przytargałam odpowiednią mąkę, muszę w końcu zabrać się za moje lenistwo
Ostatnio nie mam czasu na lenistwo... to chyba z lenistwa;)
OdpowiedzUsuńKwas wyszedł, ale za drugim razem będzie lepiej, gdyż wyważyłem proporcje. Teraz uwarzyłem podpiwek (ten na spirytusie nie chce mi fermentować)i oczekuje rezultatów. Potem uderzę w kiszkę ziemniaczaną no i w ogóle jest fajnie...:)
Pozdrawiam ciepło i mega zielono!