środa, 16 czerwca 2021
Gdzieś, gdziekolwiek...
Tak sobie myślę o tych wszystkich, których niegdyś znałem. Być może części już nie ma. A może jednak ciągle są. Rozsiani po całym świecie, zajęci własnym życiem, toczą swój ziemski byt. Tak jak i ja. Mały oddychający punkt na mapie życia, dla której jestem obojętny wobec wielkości kontynentów i toczących się na nich spraw. Kiedy ja siedzę sobie w lesie, Carlos w tej samej chwili może pomagać ojcu w pielęgnacji winnic w Portugalii. Taryn konserwować swój motor gdzieś na obrzeżach Cape Town, a Greg surfować na błękitnych wodach Australii. Bartek dojeżdżać do kolejnego miasteczka pod Wrocławiem. A Halina jeść śniadanie razem ze swoim mężem w Żaganiu. I tak dalej i tak dalej...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Tak rzadko przyznajemy się ludziom, że o nich myślimy, że są/byli dla nas ważni w jakimkolwiek sensie, że coś w nich było nam bliskie, robiło na nas wrażenie, hm, podobało nam się i już. Szkoda. Może poczuliby się ważni, znaczący. Może i nam ktoś, kiedyś, powiedziałby to samo...
OdpowiedzUsuńI tu pozostaje tylko: MOŻE. Nie ma już kontaktu, adresu, maila lub numeru telefonu.
UsuńPozostaje tylko "może" i zamglony cień wspomnień...