poniedziałek, 1 czerwca 2020
Dzień Dziecka
W tym całym moim zniechęceniu do życia, do kraju w którym żyję, siedzę sobie wygodnie w czeluściach lasu zapomnianego na pniu niegdyś powalonego drzewa. Popijając wino, stopniowo ulegam zapomnieniu. W głowie mam pustkę. Szeroką, niepohamowaną. Na nic się zdają usilne starania na wiersz, który chciałbym spłodzić. Dominuje cisza i wewnętrzne głosu błaganie by być przybitym do ziemi mokrej strąconym drzewem, złamanym przez wiatr wiejący. Śmierć wszakże to lepsza w swojej poezji niż zwykła codzienna, obdzierająca z życia i planów szarego śmiertelnika. Zanim wydałbym ostatnie tchnienie w tym zaskoczeniu, spostrzegłbym jeszcze, iż zaczynają zakwitać konwalie...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz