czwartek, 30 listopada 2017
Ostatni dzień listopada
Ostatni dzień listopada przykrył biały puch. Zostały zatarte miejsca mojej obecności. Resztki myśli kołatających w głowie przypominają raczej niedopite resztki wina w poszczerbionej butelce spoczywającej gdzieś na błotnistej glebie. Nadchodzi grudzień a za nim nieuchronnie styczeń. Dwa okrutne miesiące, których równie dobrze mogłoby nie być w spisie kalendarza. Okres szarości, białego błota, wilgoci i nocy tak szybko zapadającej. Spoglądam obojętnym wzrokiem przez okno na ten zachmurzony pejzaż i jedyne co przychodzi mi na myśl to zdanie z książki Jerzego Pilcha: "Byłem tak nieskończenie pusty i wydrążony, że tylko nieskończona nicość mogła mnie wypełnić."
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz