W każdym swobodnie opadającym
lub w szale wiatru miotanym
Liściu
strąconym z drzew
przez jesienny majestat
Za przyzwoleniem mroku
przy aprobacie świtu
Odnajduję cząstkę siebie
Jako tego
co miarą szaleńczego śmiechu
wyznacza różnicę między
nocą a dniem
lub w szale wiatru miotanym
Liściu
strąconym z drzew
przez jesienny majestat
Za przyzwoleniem mroku
przy aprobacie świtu
Odnajduję cząstkę siebie
Jako tego
co miarą szaleńczego śmiechu
wyznacza różnicę między
nocą a dniem
jesienny majestat...ładnie, i tyle melancholii w sobie mieści, ile tylko jesień unieść zdoła...
OdpowiedzUsuń...albo między latem a jesienią...
OdpowiedzUsuńŁapmy liście, które spadają nam na głowy i cząstki samych siebie... :-)
(PS. A gdzie to poprzednie zdjęcie?? No tak mi się podobało, że o rany :-))
Już wklepuję :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :-)
OdpowiedzUsuńTo, co lubię i tak, jak lubię :-)
Niech cieszy oko :)
OdpowiedzUsuńwpadłam jak liść i...już mnie nie ma
OdpowiedzUsuńjesienny majestat mnie upokarza, dołuję
OdpowiedzUsuńfraza piękna, rzeczywistość paskudna...
cześć Kopaczu od Liści :-)
OdpowiedzUsuńmyśli w szponach zgubnych liści... tak szybko opadły, że nawet nie pochodziłam sobie szurając, nie zebrałam listków, wiatr i deszcz doprowadziły do ogołocenia drzew i szybkiego zgnicia, żeby jeszcze można było w jakis sposób zaprotestować...
OdpowiedzUsuńdzięki :)
Witam Emmę od Ptaków :):)
OdpowiedzUsuńAbsolutnie się zgadzam z komentującymi. Szarość nas zniewala, spowalnia, otacza sennością. Daje do zrozumienia, że żółkniemy nie mówiąc już o gniciu, jak te liście co niedługo wyschnięte spoczną pod grobowym przykryciem śniegu i błota.
OdpowiedzUsuńAle ja to lubię, odnajduję się w tym. Szarość i mglista breja mobilizuje mnie, pobudza i inspiruje. Taka umysłowa maligna.