czwartek, 11 listopada 2021

Nic nowego...

Listopad pochłania resztki marzeń i wizji. Dziwny czas nadal unosi się w powietrzu i za nic nie chce odpuścić. Wirusy, stany wyjątkowe. Wszystko zmieszane i skumulowane właśnie tu gdzie mieszkam i pracuję. W Białowieży na jednego mieszkańca przypada obecnie około czterech żołnierzy. Zapewne z czasem ta liczba się zwiększy. W hotelu zamiast gości - koszary. Wszędzie wojskowe ciężarówki. Dziesiątki wozów policyjnych. Co rusz kontrole dokumentów. Wieczorami helikoptery przeczesują pola, łąki i lasy masywnymi reflektorami, których światło niczym ufo wdziera się przez okna do mieszkania. Mundurowi latają w lewo i w prawo wyłapując coraz to liczniejsze grupy uchodźców. Ci bardziej potrzebujący lądują  w szpitalu w Hajnówce. Zaraz przy moim domu. Co się z nimi dzieje później pozostaje niewiadomą. Od wycia syren i kogutów chce się już rzygać. W ogóle od tego wszystkiego chce się rzygać. I tylko las razem ze swoją martwą kolejką wąskotorową zachowuje niezmienną ciszę i spokój.




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz