piątek, 30 listopada 2007

Lapida 7 (poprzedzona wierszem)

Pozwól mi ...


Pozwól mi zmrużyć oczy
i choć na chwilę wznieść się
ponad rzeczywistość ludzkich trosk

Pozwól mi zacisnąć powieki
tak mocno by choć na chwilę
zgasić mrok człowieczej tułaczki

Pozwól mi jeśli to możliwe
pozostać już na zawsze w tym
błogim stanie mej złudnej nadziei




Jak stworzyć prowizoryczną wizję szczęścia w życiu wiecznie zatroskanego człowieka? To proste (bądź nie). Wystarczy podjąć wewnętrzną rezygnację, podnieść wszystkie wątpliwości i niejasności do rangi pewnika. Zaakceptować stan rzeczy takim jakim go zastajemy i trwać w tej złudnej myśli do końca naszych dni. W końcu niewinne oszustwo na życiu może nam przynieść chwilową ulgę. Sztuka polega na tym, by tę "chwilę" stale dokarmiać tym "życiowym kłamstewkiem".



piątek, 23 listopada 2007

Lapida 6

Niezależnie od ustroju politycznego, totalitaryzm będzie nam towarzyszył tak długo jak długo istnieć będzie pojęcie "państwa", zarówno w teorii jak i w praktyce. Niegdyś byliśmy zniewoleni przez jednopartyjność i podległe jej instytucje, dzisiaj jesteśmy zniewoleni przez chaos wielopartyjności i mrowie szalejących instytucji ( z urzędem skarbowym na czele), opętanych piętnem przeżutej już nomenklatury.

środa, 21 listopada 2007

Pierwszy i ostatni wywód o Lublinie

Nie chcę wysypywać kasztanów
z kieszeni bez celu.
Daleko mi jest do intelektualisty,
zwłaszcza lubelskiego.
Więc po Lipowej wzruszenia
nie wzbudzam.
I nie to, że Kalina matką
mą jedyną,
Przez co się czuję o stopień wyżej,
nie mając żalu.

Dziwki, punki i speluny nie robią
wrażenia takiego jak niegdyś.
Wszystko dziś wydaje się być
jakieś miękkie, pozbawione jakby
dawnego fundamentu zacięcia
i walki o "trele - morele".
Policja śpiące koty po dachach
osiedli ściga.
Bez większych osiągnięć
młode szczeniaki,
gdzieś między blokami
interes swój kręcą.

Umęczony po pamiętnym roku
siedemdziesiątym ósmym,
wspinam się w górę niczym
nowy Ikar przyobleczony
skrzydłami prosto z Ikei,
którego jedynym celem tej
całej tułaczki jest
przywracać do zapomnienia.


czwartek, 15 listopada 2007

Lapida 5

Kilka spostrzeżeń na temat Londynu, metropolii wzdłuż i wszerz olbrzymiej:

  • Miasto na ogół pijane wieczorami a trzeźwiejące nad ranem wraz z rozpoczęciem dnia pracy.
  • Dominuje cegła. W większości wszystko zbudowane jest z cegły w jednolitym monotonnym stylu.
  • Wąskość. Wszechogarniająca cię wąskość. Wąskość ulic tworząca nieustanny korek, gdzie w godzinach szczytu masz wrażenie, że wszystko porusza się wokół ciebie, tylko nie do przodu. Wąskość mieszkań, gdzie możesz dosłownie zaklinować się z większą ilością zakupów między ścianami własnego przedpokoju.
  • Śmieci, niczym ze średniowiecza wynoszone w czarnych i pomarańczowych workach wprost przed frontowe drzwi. Zazwyczaj nim zostaną zabrane w określony dzień tygodnia, większość zdąży zaścielić czasem nawet spory fragment chodnika lud jezdni, tworząc prawdziwą tęczę zapachów. Pomocne przy tym są znaczne ilości kotów i chyba od zawsze będące tu lisy.
  • Nieograniczony dostęp do rynku pracy, uwzględniając również możliwość praktycznie bezproblemowego zatrudnienia dla pracowników nie niewykwalifikowanych.
  • Ogólna tolerancja.
  • Chaos języków, akcentów, religii, kultur, narodowości, ras, tradycji.
  • Życie toczy się tu praktycznie 24 godziny na dobę.
Mimo mnóstwa innych różnorodności i wszelkich "dziwactw" będących dla mnie nowością, w Londynie jest coś magicznego, coś co scala to miasto w harmonijną jedność, nadając mu porządek i ogólny ład, działając przy tym niczym jakaś bliżej nieokreślona metafizyczna siła, której tak bardzo brakuje w "moim" rodzinnym kraju.

sobota, 10 listopada 2007

Tragizm świadomości poczucia Sensu

"Na początku Bóg stworzył Ziemię i oglądał ją z wyżyn swojej kosmicznej samotności. I rzekł Pan: Ulepmy z gliny żywe stworzenia, aby glina mogła zobaczyć co uczyniliśmy. I ulepił Bóg wszelkie zwierzęta, jakie żyją na Ziemi, a pośród nich i człowieka. Jedynie glina w postaci człowieka potrafiła mówić. Bóg pochylił się nisko, kiedy glina w postaci człowieka powstała, rozejrzała się dokoła i przemówiła. Człowiek zamrugał i grzecznie spytał:
- Jaki jest sens tego wszystkiego?
- Czy wszystko musi mieć jakiś sens? - spytał Bóg.
- Oczywiście - odpowiedział człowiek.
- W takim razie pozostawiam tobie znalezienie sensu tego wszystkiego - powiedział Bóg.
I odszedł."*


*Kurt Vonnegut Jr., Kocia kołyska, PIW, Warszawa 1991.

piątek, 9 listopada 2007

Mowa lasu



O lesie gwieździsty,
powiedz mi proszę
ile błękitu w sobie
zatrzymują twe drzewa zielone,
co swe korony rozstawiają
nad nieba zachodem.

Opowiedz mi proszę
Tak bardzo bym chciał

Choć wiem, że nie powiesz
Tylko zaszumisz swym
głosem wietrzystym.
I wtedy zrozumiem
twych legend moc niemą.

1997

środa, 7 listopada 2007

Liryka sielankowa o zagładzie Moralności

A kiedy nadejdzie czas,
że wszelkie mgły opadną
i odsłonią wszechświat
w swoim pięknie i kiedy
wszystek strach zmieszany
z lękiem odejdzie w niepamięć
wieczną, wtedy wyjdziemy
ze swoich ukryć i zrzucimy
szatę krwawą niosącą na
sobie piętno czynów ludzkich.
I uniesiemy się trzymając za
ręce, by poszybować wśród
ciszy świata tam gdzie nie ma już
wrogów i tych co żyli żerując
na innych.
I tak unosząc się swobodnie,
ruszymy na podbój nieznanych
nam krain, a strawą nam będą
podmuchy wiatru i deszcz
przejrzysty i chmury nas będą
przykrywać na noc, by rano
promienie słońca mogły nas
przebić swym blaskiem na wylot
i pomóc nam dostać się ponad
horyzontu brzegi i dalej przed
siebie nie bacząc już na nic
wznosimy się w wieczność
bez płaczu i żalu.

wtorek, 6 listopada 2007

Misja

Wytchnieniem nazwę dzień
w którym udam się na podium
i wypięciem bioder oczaruję tłumy,
niebiańską poświatą mojego dupska.
Po czym zmęczony pustą mową milionów,
powrócę do domu i na łożu powołania
ułożę się wygodnie zasypiając bezpowrotnie.

sobota, 3 listopada 2007

Lapida 4

Najgorsza choroba ludzkości, znana od zarania dziejów, stworzona przez człowieka i w sposób wręcz ponad naturalny przejąwszy kontrolę nad nim: Rak waluty, pieniądza, papierów wartościowych i wszystkich tych rzeczy materialnych, które sami stworzyliśmy tylko po by teraz sprawowały one nad nami władzę.

Fazą ostateczną tej choroby są dwa odwieczne stany; bogactwo i biedota. Oba odbierają nam wartość jednostki ludzkiej, czyniąc nas bezuczuciową masą, której celem jest tylko walka o przetrwanie lub usilne utrzymanie tego co posiadamy.

piątek, 2 listopada 2007

Opowieść o życiu doczesnym

"Cudze życie - to tak daleko"
Saint-Exupery


Mały skwer, gdzieś na uboczu wielkich ulic potężnej metropolii. Na ćwierćwiecznej ławczynie, siedział skulony człowiek sukcesu XXI wieku, otoczony aurą na wpół wyschniętych i tracących powoli pełną gamę zapachów wymiocin. Potęga smrodu niczym przedsionek składu odpadów chemicznych, biła niemiłosiernie z tego wątłego truchła opatulonego stekiem szmat, co się zwie ciałem ludzkim. Wszakże żywym jeszcze, lecz powoli schodzącym do przeszłości, będącej skupiskiem ludzkiej trwogi, nieszczęść, kryzysów i ogólnej porażki narodzin. Ów człowiek był i jest niesprawiedliwym symbolem destrukcji naszego wewnętrznego ładu, harmonii, szczęścia, pogodnej przyszłości. Tłumaczenia sobie, iż wszystko będzie dobrze, bo życie jest piękne. Pełne uśmiechów, konwersacji, kolorowych czasopism, kobiet, mężczyzn, różnego rodzaju zboczeń i zachcianek dających nam chwilową satysfakcję i pozorne spełnienie. Ogólnie rzecz biorąc, wszystkim tym czym nasze niepowtarzalne poczucie człowieczeństwa może się nażreć do syta. Tak więc w ten kolejny piękny dzień mojego pięknego życia, minąłem kolejnego pacjenta będącego członkiem światowego hospicjum obłudy i powierzchownego szczęścia z lekką nutką refleksji nad przemijaniem wszystkiego z wyjątkiem nas. Bo my tego nie chcemy, nas to nie dotyczy.

czwartek, 1 listopada 2007

Iona

Z szumem wiatru, płyniesz w dal
Dając się ponieść muzyce serca
Ruszasz na podbój niebios
Tam każdą częścią swojego ciała
Poznajesz krainy nie znane Ci dotąd

Z wieczności do wieczności
Z początku do początku
Końca końców brak

Muzyka wnet w nicość się obraca
Zanika, cisza zewsząd Cię ogarnia

Nadszedł czas powrotu, zbudź się